Clube Praia da Oura

Byłam z mężem w podróży poślubnej we wrześniu. Pomimo tego, że mieli zaznaczone i wiedzieli o honeymoon to nic nie przygotowali, ale trudno ;) Teren hotelu bardzo długi i pokój mieliśmy na samym końcu, najdalej od oceanu, ale widok na wodę był :) (wszystko wynagradzało to, że przy samym końcu hotelu ( przy zejściu na plażę) był bar i wc ;) Pokój standardowy, niewyremontowany. Sypialnia, salon z aneksem, łazienka, taras (w ogóle z niego nie korzystaliśmy). Ogólnie czysto, jak na stary pokój było w porządku. Bary - słabo. Jeden blisko plaży. Tam serwowane od 12 w południe chyba, były jakoś cztery rodzaje alkoholi mocniejszych, piwo i wino. Drugi - budka z piwem i napojami gazowanymi koło basenu (od godziny 16 jak im się chciało). Przekąski podawane w restauracji, trochę słabo. Codzienna monotonia, pizza, chipsy, coś z grilla, kanapki trójkątne z serem albo szynką i babeczki. Jedzenie - śniadania typowo angielskie, obiady (zupa krem, ryż, warzywa gotowane, mięso, ryba, ziemniaki, jakieś roladki krewetkowe i jakieś zapiekanki albo lasagne). Ogólnie codziennie to samo, tylko pod inną postacią. Kolacje to często to co na obiad albo bardzo podobne, pizza i czasem frytki. Ale zawsze było bardzo dużo owoców, które jedliśmy cały czas. Sam wyjazd bardzo udany ze względu na okolice, uroki plaż i klifów. Portugalia jest piękna :) Chociaż nie braliśmy jej w ogóle pod uwagę. A to wszystko dzięki Pani Beacie :D :*